Zapraszam Was serdecznie do recenzji ulubieńców SIERPNIA :)
PIERWSZY NR 1 ;)
The Body Shop - Vitamin C Skin Boost
z witaminą C..
Wiem, że witamina ta ma dobroczynny wpływ na cerę więc cóż –
dostałam chrapki na te produkty ;)
Jednak po mojej wizycie w TBS mój
zapał opadł, gdyż ceny były dla mnie zbyt wysokie. Głównie
dlatego, że mnie miałam przecież pewności czy dla mnie będą
odpowiednie.., a wydawanie takiej sumy z perspektywą, że dwa razy
użyję i stwierdzę, że jest be... To nie moja bajka ;)
Ale jak to zawsze bywa, w najmniej
oczekiwanym momencie trafiłam na Serum z tej serii.........robiąc
zamówienie ze strony kosmetykizameryki.pl :) I uwaga – w cenie
27zł :D :D
Czyli praktycznie za mniej niż połowę
ceny sklepowej :)
Zatem mam – od 6 tygodni, więc mogę
już Wam powiedzieć coś więcej na jego temat.
Serum ma wyjątkowo lekką i jedwabistą
konsystencję. Trudno mi to opisać – ale mam wrażenie, jakbym
smarowała twarz „suchym” kremem. Nie ma tłustej powłoki, nie
ma też uczucia „wodnistości” (dlatego nie używałam serum –
w większości mają konsystencję prawie jak woda). A mimo to, skóra
wydaje się być świeża i promienna. Nie ma uczucia suchości czy
napięcia.
Produkt ten przyrównałabym do bazy
pod makijaż. Daje podobne wrażenie, aksamitności :)
Czy przedłuża działanie makijażu?
Trudno mi powiedzieć, całe lato nie używam podkładu ani pudru
(czasem lekki krem BB) – maluję jedynie oczy :) Ale pewnie wkrótce
przyjdzie mi to sprawdzić ;)
Biorę poprawkę na to, że mamy koniec
sezonu letniego i słońce swoje zrobiło, ale mimo to zauważyłam,
że moja cera nabrała blasku, jest ożywiona i chcę wierzyć, że
to działanie witaminy C właśnie :)
Pojemniczek z pompką to chyba standard
w przypadku serum. Sam produkt bardzo wydajny – używałam go cały
sierpień, a końca nie widać. Tak czy owak, kupię z pewnością
kolejne opakowanie – i tym samym sprawdzę, jak się będzie
sprawować serum w okresie, kiedy skóra twarzy nie ma szans na
muśnięcie słonkiem :)
A i jeszcze na koniec – zapach!
Pomarańczowe Love ;) Wyjątkowo przyjemny, ale nie nachalny.
Polecam! Polecam!
DRUGI NR 1 ;)
Macadamia - Naatural Oil - No Tangle
Macadamia - Naatural Oil - No Tangle
Kolejny produkt, który przypadł mi do
gustu - nie koniecznie zgodnie z przeznaczeniem. Olejek w sprayu
Macademia to Pre-styler. Ma ochronić włosy przed szkodliwym
działaniem ciepła (przy korzystaniu z lokówki, suszarki i
prostownicy).
Mnie jednak ujęła jego funkcja „no
tangle” - czyli pomoc w ujarzmieniu kołtuniastych włosów ;)
Chyba jest to problem wielu farbowanych
blondynek.. Włosy cienkie często się plączą, a dobre, mocne
odżywki niestety obciążają włosy.
Zatem po każdym myciu bezwzględnie
używam szczotki Tangle Teezer oraz wspomnianego olejku. Jego formuła
powoduje, że włosy, choć w dotyku wcale nie „śliskie”,
rozczesuje się dużo, dużo łatwiej. A co najważniejsze – po
wyschnięciu, są wprawdzie lekko wygładzone, ale bez tego
znienawidzonego efektu tłustych włosów.
Co jest także ważne – długotrwałe
stosowanie też nie spowodowało, że zmieniłam zdanie. Choć często
tak mam, że zachwycam się jakąś odżywką, ale stosując ją
regularnie – włosy zaczynają być przeciążone.. W tym wypadku
zupełnie tak nie jest :)
Lubię delikatny zapach olejku, lubię
jego lekkość... Co do efektów pielęgnacyjnych.
Cóż. Jestem
zdania – że cudów mogłabym się spodziewać, gdybym zaprzestała
farbowania włosów, pozwoliłabym im „odetchnąć”. Tego w
planach nie mam, więc też nie oczekuję, że staną się nagle
gęste i mocne.
Ah, o czym jeszcze warto wspomnieć!
Wprawdzie w nazwie i w opisie przewija się słowo „olejek” - to
konsystencja nie jest oleista – to raczej balsam w sprayu! Może to
właśnie tajemnica jego lekkości? Nie wiem, ale... Lubię to!
That`s All Folks ;)
fajnosci tu widze u Ciebie nie znam , ale TBS z witamina C mi sie marzy!
OdpowiedzUsuńKasiu - naprawdę polecam - szczególnie w takiej "normalnej" przystępnej cenie! :****
Usuńjestem ciekawa TBS :D chyba sie skusze i bede uzywac jako bazy pod podklad bo moja mi sie konczy :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie polecam - ja ją polubiłam bardzo! :)
Usuń