Nie
wiem czy pamiętacie, ale wraz z początkiem czerwca dotarła do mnie
cudowna wiadomość! Otóż wygrałam konkurs u MammyDoriska :)
Nagrodą był.... STEAMASTER! :)
Generalnie
nie mam kompletnie szczęścia do losowań więc od razu spieszę
wyjaśnić, iż wygraną zapewnił mi komentarz. Bardzo osobisty,
pisany „na kolanie” podczas wietrzenia się na balkonie. Totalny
spontan, nie przemyślany, nie układany w głowie. Koniec końców
zakończony uronioną łezką.. Niby prosty temat - „Jak wyglądałby
mój idealny Dzień Matki”, ale jak to już bywa, często sprawy o
których nie myślimy na co dzień – poruszone – wywołują grad
emocji.
No
nic. Pozwolę sobie zacytować. Trochę „ku pamięci”...
To
tyle tytułem „genezy” ;)
Po
miesiącu użytkowania mogę już conieco na temat tego sprzętu
napisać :D
Otóż,
zacząć należy od tego, że prasować nie lubię BARDZO, żeby nie
napisać, że nie cierpię ;) Zabawne, że to akurat ja wygrałam
tego „umilacza” znienawidzonej czynności.. Od razu wzięłam
się do rzeczy i wypróbowałam na wszelkie modele ;)
Dla
kogo jest SteaMASTER?
Po
pierwsze - dla elegantki/a ;)
Prasowanie
parą bardzo ułatwia usuwanie zagnieceń z wszelkiego rodzaju
KOSZUL. Nie wiem jak Wy, ale ja serio wielokrotnie spotkałam się ze
stwierdzeniem „lubię prasować, byle nie koszule!” ;) Tu sprawa
jest prosta, wieszasz na wieszaczek i hejaaa – góra , dół, góra
dół :D Gotowe!
Po
drugie – dla młodej (stażem) mamy :)
Mój
syn już swoje lata ma, ale pamiętam prasowanie tych malutkich,
maciupkich ubranek. Owszem, początkowo robiłam to wprost z euforią
(szczególnie w oczekiwaniu na Jego przyjście na świat).. Ale kiedy
obowiązków się namnożyło... to całe to prasowanie wywoływało
u mnie totalną niechęć. Znowu STEMASTER wiele w tej materii
ułatwia. Mini kaftanik przypinamy klipsikami, dwa ruchy parą! Ot,
cała filozofia! ;)
Po
trzecie – dla romantycznej ;)
Nie
wiem jak Wy, ale ja, choć UWIELBIAM wszelkiego rodzaju falbanki,
pliski i inne słodkie ciuszki, tak prasowanie tego to niezła
udręka.. Nie wspomnę już o tym, że zdarzyło mi się (i to nie
raz!), że delikatna tkanina nie udźwignęła temperatury żelazka i
po fiu fiu zwiewnej kiecce zostawało tylko ciepłe (i dziurawe)
wspomnienie.. Wierzcie lub nie – z parą – wszystko idzie
łatwiej..
Po
czwarte – dla praktycznej.
Napiszę
krótko. Znacznie wygodniej powiesić zasłonę i ją „wyparować”,
niż plątać się z nią na desce do prasowania. Howk! ;)
Do
czego STEAMASTER się nie nadaje? Ano nie sprawdziło się u mnie
prasowanie na bieżąco zwykłej bawełnianej koszulki (typu
t-shirt). Owszem, zagniecenia znikają, ale jeśli chcemy ubrać
zaraz po prasowaniu taką troszkę grubszą bawełnę – to spotkamy
się z lekko nieprzyjemną wilgocią. Dla mnie zdecydowanie na nie!
Szkoda, bo uważam, że to właśnie najfajniejsza cecha
STEAMASTERa.. Jeśli mamy gdzie go postawić (bez ciągłego
składania i rozkładania) to fajnie na bieżąco, przelecieć parą
ubranie, które za chwilę chcemy na siebie narzucić. Bez
rozkładania deski, układania na niej tak, by nie było „załamań”
etc.. Wieszamy na klipsik bądź wieszak i raz dwa – sprawa
załatwiona.
Nie
wiem czy to tekst pochwalny, sami oceńcie. Starałam się podejść
jak najbardziej obiektywnie. Generalnie jestem zdania, że gadżetów
ułatwiających prace domowe – nigdy za wiele. Tym bardziej w domu,
gdzie bycie Panią Domu to jedno z wielu zajęć, które na głowie
ma owa Pani ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz