Wszyscy wszem i wobec wiedzą, że mam słabość do "nowości" w świecie kosmetyków. Nie objawia się to absolutnie tym, że znajdziecie u mnie najnowsze produkty wprowadzone aktualnie do Sephory. To raczej kwestia sięgania po kolejne produkty, mimo iż znalazłam swoich faworytów, praktycznie w każdej już kategorii.
Dlatego też, fakt że zachwycam się jakimś płynem micelarnym nie oznacza, że nie sięgnę po inny ;) Cóż, każdy ma swojego bzika ;)
Skąd pomysł? Ano często kiedy dzielę się z Wami opinią na temat jakiegoś produktu - to dostaję później pytania, komentarze (najczęściej na instagramie) dotyczące składu danego kosmetyku. Są one mniej lub bardziej "miłe". Często pada: "czytałaś skład? Nigdy bym sobie tego nie dała na buzię" albo "sama chemia, może i działa, ale nie warto się truć"...
I z jednej strony, dopuszczam myśl, że być może to z troski o moje zdrowie ;) moją cerę i tym podobne. Ale już tak mam, że EKOterroryzmu nie toleruję. Dla mnie forma ma znaczenie i choć wstyd się przyznać, to kiedy ktoś w średnio miły sposób próbuje mi narzucić swój "światopogląd" to... budzi się we mnie zbuntowany nastolatek i staję okoniem :))))
Ale, żeby była jasność. Jestem bardzo ciekawa wszystkiego i jak najbardziej widzę słuszność używania kosmetyków z naturalnym składem. Jeśli do tego produkowane są przez firmę, która absolutnie wyklucza testowanie na zwierzętach to naprawdę warto się pochylić nad jej produktami.
Zatem się pochyliłam. Dlaczego akurat marka ORGANIC LIFE? Ano, bo jak się okazało moja była sąsiadka "siedzi w temacie". Ma to dla mnie duże znaczenie, bo małam pewność, że szczerze mi napisze co warto, nie będzie "wciskać", narzucać .. wiecie o co chodzi. Wszystkie produkty zawsze mają interesujące opisy, ale jeśli jest ktoś, kto DORADZI i pomoże coś wybrać - to już połowa sukcesu :)
Aby poznać "przekrój" i wyrobić sobie zdanie zamówiłam:
- Serum nr 3 Nocna regeneracja.
- Fitoregulator Żółtko roślinne.
- Botaniczny balsam myjący do włosów.
- Balsam myjący do ciała.
SERUM NR 3 - NOCNA REGULACJA
Nie bez powodu zaczynam od tego produktu. Mam suchą cerę. Ale NAPRAWDĘ suchą. Poprosiłam więc, aby Karolina poleciła mi coś na ratunek. Zależało mi, aby był to produkt do stosowania na noc, bo wiedziałam, że będzie to gwarantem systematyczności. Rano nie zawsze jest czas na pielęgnację. Na odczekanie z makijażem, aż krem się wchłonie. A wieczorne rytuały bardzo sobie chwalę.
Z całej czwórki to mój zdecydowany ulubieniec. Moja skóra jest...tak, zregenerowana to dobre słowo. I nie chodzi o to, że nagle czuję super nawilżenie. Nawet bez tego odczucia, cera jest jakby jędrniejsza, rano nakładany podkład jakoś tak idealnie się wtapia. Zniknęło te nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. I z tego miejsca muszę znowu docenić rolę "znajomej", która uprzedziła mnie, że często przy przejściu na naturalne kosmetyki - skóra się "oczyszcza" - przez co mogą pojawić się niedoskonałości. I dokładnie tak było! Gdybym nie została uprzedzona - z pewnością serum odłożyłabym w kąt. A tak... wytrzymałam. Nie powiem, było to irytujące, ale dzielnie przetrzymałam te kilka dni.
Teraz jest już tylko dobrze. Wiem, że to serum, ale ma konsystencję kremu, bardzo przyjemny zapach i co najważniejsze - daje "namacalne" efekty działania.
Szczerze i bez wahania mogę Wam ten produkt polecić. Jego skład - cóż - po prostu sama natura. Nie będę kopiować - wklejam tu linka bezpośrednio do serum, dowiecie się wszystkiego. Składu, ceny i zastosowania.
FITOREGULATOR - ŻÓŁTKO ROŚLINNE
Cóż, ten produkt wywołał we mnie największą ciekawość. Że jak ŻÓŁTKO? I o co chodzi z tym fitoregulatorem? Najprościej rzecz nazywając - fitoregulator to delikatny krem, o którym można powiedzieć, że ma właściwości maści. Głównie dlatego, że ma wysokie stężenie wyciągów botanicznych (do 55%), co z kolei gwarantuje skuteczność bez uczucia ciężkości na skórze. Fitoregulatory to niezwykle aktywne produkty, które po prostu mają właściwości lecznicze.
Ten dermokosmetyk ma naprawdę szerokie zastosowanie. Podrażnienia, egzemy, łuszczyca, trądzik, owrzodzenia - to te, które wymienia producent. Jak się okazuje, zastosowań jest dużo więcej, o czym dowiedziałam się z facebookowej grupy (o niej napiszę na końcu). Sama mam problem z wyskakującą co jakiś czas "suchą plamką" pod okiem - po dwukrotnym zastosowaniu tego żółcisza - zniknęła! Obecnie stosuję na rzęsy (podobno działa bardzo odżywczo) i jako krem pod oczy :)
Autentycznie wydawało się, że nic mnie nie zaskoczy już - ale przyznaję! Ten produkt wywołał u mnie pozytywne zdziwienie!
Teraz pora na kolejne dwa produkty. Tym razem "butelkowe". ;)
WANILIOWY BALSAM MYJĄCY DO CIAŁA
Cóż, jeśli chodzi o wszystkie produkty do mycia ciała to w zasadzie niewiele można napisać. A przynajmniej ja mam z tym problem. Bo z reguły myć myją, ładnie lub mniej ładnie pachną, wysuszają skórę, albo i nie. I tyle.
W tym wypadku największą zaletą balsamu myjącego do ciała jest jego skład. Naturalny, chciałoby się napisać - od stóp do głów. Podobnie jak wszystkie dermokosmetyki Organic Life - żadnych parabenów, SLSów, silikonów, barwników, PEGów.. nic!
Konsystencję ma faktycznie "balsamową", czyli troszkę rzadszą aniżeli standardowy żel pod prysznic. Zapach delikatny, po umyciu ciała - nie ma uczucia ściągnięcia. W zasadzie, trudno się do czegoś przyczepić. No może cena nie jest najniższa, jeżeli chodzi produkt do mycia. Ale z drugiej strony - myślę, że dla osób, którym nie jest wszystko jedno czy używają produktów naturalnych czy nie - nie jest ceną zaporową.
BOTANICZNY BALSAM MYJĄCY DO WŁOSÓW NAWILŻAJĄCY Aqua Virtualle
Żeby nie było zbyt różowo, oczywiście nie wszystko musiało mi przypasować :( Super zapowiadający się botaniczny szampon niestety nie dał rady. I stwierdzam ze smutkiem, że nie jest to pierwszy szampon "bez chemii", jaki nie udźwignął moich włosów. Wysnułam taki wniosek, że wielokrotnie farbowane na blond włosy przerastają możliwości naturalnego szamponu. Oczywiście mam pełną świadomość, że sama jestem sobie winna. Sama torturuję te moje cienkie mysie ogonki farbowaniem i nie mogę oczekiwać, że samym myciem im pomogę.
Samego szamponu bym nie skreślała. Mój syn, który włosy ma trzy razy gęstsze niż ja - a do tego NATURALNE - stosował ten szampon i muszę przyznać, że widziałam u niego efekty, jakie chciałabym widzieć u siebie ;) Włosy miękkie, nawilżone. I z tego co zauważyłam, nie przetłuszczają się mu tak szybko jak wcześniej (rozumiecie, to nastolatek ;) ) Więcej o szamponie tu: Botaniczny balsam myjący do włosów
Generalnie i tak statystycznie wyszło pięknie. Na cztery produkty, tylko jeden okazał się być nie trafiony. Reszta okazała się świetna i nie ukrywam, że zaszczepiła we mnie ciekawość co do innych produktów tej marki. Oczywiście duży wpływ na to, ma też członkostwo na facebookowej grupie Organic Life - Pomogło!? - gdzie zwykli użytkownicy wymieniają się poglądami dotyczącymi zastosowań produktów OL, a co najbardziej działa na wyobraźnię - wrzucają też zdjęcia "przed i po" zastosowaniu poszczególnych dermokosmetyków. Serdecznie Wam polecam dołączenie do tej grupy - Organic Life - Pomogło !?
A jeśli chcielibyście kupić coś odpowiedniego dla siebie (bądź na prezent), preferujecie kontakt przez instagram - i potrzebujecie rady to piszcie śmiało do Karoliny -> Karolina
Ten wpis jest po prostu moją subiektywną oceną, nic z tego nie mam itd. Ale wiem, że sama Karolina może Was pokierować i doradzić co zrobić - by otrzymać rabat więc śmiało możecie do niej się zwrócić :)
Tytułem podsumowania muszę przyznać, że uświadomiłam sobie, że tak naprawdę niewiele wiedziałam na temat kosmetyków naturalnych. Byłam zaskoczona kiedy zaczęłam zagłębiać się w składy poszczególnych dermokosmetyków. O istnieniu produktów takich jak fitoregulatory też nie miałam bladego pojęcia.
Fajnie, że są POLSKIE, rodzinne firmy, które nigdy nie testowały na zwierzętach, nie stosują w swoich produktach środków degradujących środowisko (typu olej palmowy), a także ich kosmetyki są odpowiednie dla wegan i wegetarian.
Cóż więcej. Serdecznie Wam polecam. Ja z pewnością sięgnę po kolejne!