Kto nie ma spierzchniętych i
wysuszonych ust – ręka do góry!? Przypuszczam, że nie wiele osób
z czystym sumieniem rękę by podniosło.
Wszyscy wszem i wobec narzekają
na ten problem.
Nawet ja. Piszę nawet – bo akurat
nigdy takowych skłonności do wysuszania ust nie miałam :) W tym
roku jednak – buch! Nie miałaś problemu kobieto? To go już masz!
:P :)
Balsam do ust to u mnie raczej
rzadkość. Owszem, zdarzało mi się kupować, dwa razy maznąć i
fru do szuflady! :)
Tej zimy jednak przeprosiłam się ze
swoją niechęcią do tego specyfiku i namiętnie używałam EOSa :)
Podczas mojej ostatniej niedyspozycji (czytaj: zapalenia oskrzeli :P)
usta moje weszły w stan „nie dotykaj, nie całuj, najlepiej nic
nie mów!). Ja nie wiem czy się nie starzeję już i proces
wysuszania zaczyna mi się od ust, ale serio – pierwszy raz czegoś
takiego doświadczyłam. Już miałam sięgać po Regenerum, ale w
międzyczasie otrzymałam do przetestowania SoftLips Cube z formułą 5in1 Lip Care.
Nie byłabym sobą, gdybym nie
wspomniała, że na sam widok balsamiku od razu lepiej się poczułam
(ewidentnie piękno mnie uzdrawia :))))))))))))))))) „Kryształowa”
kosteczka ładniutka i elegancka :) :P Nawet EOSowe różowe jajucho
przy niej zbladło ;)
Jeśli chodzi o skuteczność...
Naprawdę widzę dużą, dużą poprawę.. Jeszcze nie mogę
powiedzieć, że wszystko wróciło do normy, ale uczucie
„obszczypania i łuszczenia się” ust minęło – co jest
naprawdę dużym postępem.. Usta są nawilżone, ale nie błyszczą
się jak psu........ee... nos! :) Nie są też „tłuste” - po
użyciu przez chwilę jest uczucie chłodzenia, jakby mrowienia..
Znaczy, że działa? ;) Nie wiem, ale efekty są :P
Minusem SoftLips jest fakt, że nie
udało mi się znaleźć go w żadnym z Polskich sklepów...ale być
może po prostu źle szukam :)
Przy okazji...ratunku do ust –
powinnam wspomnieć o produkcie, którego działanie jest zbliżone
do SoftLips – balsamie do ust Einstain+ Lip Therapy (w który można się
zaopatrzyć m.in. na www.kosmetykizameryki.pl)..
Równie dobrze „leczy” spierzchnięte usta i daje podobne
uczucie ukojenia.. Jedyny minus to jego konsystencja – dosyć
„lejąca” i do „paćkania” palcem, co niestety nie jest
wygodne w stosowaniu „w terenie”. Eistaina polecam jako kurację
domową. Najlepiej na noc, nałożyć grubą warstwę na usta i
obudzić się w gotowości do całowania :)
Jakiś czas temu zamieszczałam
recenzję EOSa... i nadal podtrzymuję, że to naprawdę fajny
balsam do ust... Jednak dziś z perspektywy czasu, muszę przyznać,
że w skrajnych przypadkach, kiedy usta naprawdę potrzebują ratunku
– EOS to jednak ciut za mało :) (ale i tak jajo jest urocze :P
:)))
Ja zawsze chciałam spróbować tego Einsteina ale jak to u mnie bywa niska cena skojarzyła mi się z marnością :PP Następnym razem go zamawiam :P
OdpowiedzUsuńPewnie! Cena jest niska, bo i produktu malutko... Ale myślę, że warto sprawdzić :) Jestem ciekawa Twojej opinii - daj znać :)
Usuńna eosa mam chec:)
OdpowiedzUsuńZachcianki trzeba spełniać ;) :) Szczególnie takie przyjemne :)
Usuńjeszcze nie miałam tych jajeczek a czytam dużo pozytywnych opinii- jestem bardzo ciekawa jakby się u mnie sprawdziły. Kiedyś może sobie takie sprawię :)
OdpowiedzUsuńPewnie - choćby nawet po to, żeby wyrobić sobie swoje zdanie :)
Usuńhttp://www.dax.com.pl/pl/product/992/balsam-do-ust-owocowy/
OdpowiedzUsuńW rossmanie takie coś znalazłam. Niby takie same, ale opakowanie inne.
Na EOSka też miałam ochotę, ale właśnie w Rossmannie znalazłam taki balsam z Daxa, jak Twój, tylko faktycznie w nieco innym opakowaniu, tym kartonowym. Jak dla mnie, to najlepszy jest jego smak:) No i jest prawie o połowę tańszy od EOSa.
OdpowiedzUsuń