niedziela, 15 listopada 2015

PARENTS TAG - czyli Mamą być ;)


Hejka :) 

Ostatnio pytałam Was o czym chcielibyście poczytać - żadna propozycja nie padła ;) Ale Beatka z kanału ZwyklaNiezwykla wyszła mi naprzeciw i oTAGowała mnie :)


Temat fajny - więc z przyjemnością odpowiadam na pytania :) Zapraszam także do odwiedzania konta Insta Beatki

No to jedziemy! :)


1. Czy jak byłaś małą dziewczynką chciałaś mieć dzieci w przyszłości?

Małą dziewczynką jestem do dziś hahaha J
A tak poważnie to kompletnie o tym nie myślałam w kategoriach chęci posiadania dzieci. Ale chyba podświadomie tak było… Wszak we wszystkich zabawach lalkami „byłam” mamą i miałam męża :D
Pamiętam, że jak byłam ciut starsza to z pełnym przekonaniem w „złotych myślach” na pytanie „Ile będziesz miała dzieci?” – bez zastanowienia pisałam – 2!


2. Gdyby nie chodziło o pieniądze, ile chciałabyś mieć dzieci?
No tak się składa, że w moim przypadku akurat kompletnie nie chodzi o pieniądze. Pytanie powinno brzmieć „gdyby zdrowie Ci pozwoliło…” I tak, gdybym mogła – na 100% zdecydowałabym się na drugie dziecko. Bez zastanowienia.  Teoretycznie nie ma przeszkód – ale ewentualna ciąża to olbrzymie ryzyko dla mojego życia i nie mogę tego ryzyka podjąć. Nigdy w życiu świadomie, nie przyczyniłabym się do tego, aby mój syn wychowywał się bez mamy.

3. Czy adoptowałabyś dziecko?
Wiele razy o tym myślałam. Zanim zaszłam w ciąże, a nawet teraz…kiedy wiem, że drugiej nie może być. Nie mam wątpliwości, że pokochałabym to dziecko jak swoje, że naturalnie stałoby się członkiem naszej rodziny….  Jedyna obawa to reakcja otoczenia. Chyba dla dobra tego dziecka, musiałabym zmienić otoczenie, aby nie spotkało się z reakcją typu „a Ty nie masz prawdziwych rodziców”… Pewnie wiecie doskonale o co mi chodzi…

4. Za czym tęsknisz najbardziej z czasów, kiedy nie miałaś dzieci?
Teraz właściwie za niczym. Serio. Szymek ma prawie 13 lat, zdążyłam się przyzwyczaić i praktycznie zapomnieć jak to było kiedy byłam wolna jak ptak ;) ;)
Ale jak był młodszy – to jedyne czego mi brakowało, to tej swobody przemieszczania się.. Kiedy bardzo chciałam gdzieś być – zawsze musiałam najpierw zastanowić się czy mogę ze sobą zabrać małego, jeśli nie – to z kim mogę go zostawić..  A był to nie lada problem, bo dziecię moje to akurat z tych żywych sreber jest… więc zabieranie go do sklepu (na zwykłe zakupy spożywcze) to był hardcore ;) Pogoń między półkami i te sprawy…  Stąd ten problem mojego „wyjścia” z domu – był na porządku dziennym.
Zresztą do dziś syn mój zakupów nie cierpi, sklepy go „nudzą” i choć nie muszę go już gonić między półkami to muszę słuchać jego marudzenia w stylu osła ze Shreka „dłuuuuuuugo jeszczeee?”  Ale na szczęście na tyle duży już jest, że spokojnie zostaje w domu (z wielką radością zresztą ;))))

5. Jaka była Twoja pierwsza reakcja, kiedy dowiedziałaś się o tym, że jesteś w ciąży po raz pierwszy?
Euforia…. Wielka radość :) I jeszcze przez wiele, wiele dni niedowierzanie…, że gdzieś tam pod sercem rośnie nowe życie :)

6. Chciałaś mieć dziewczynkę czy chłopca będąc w ciąży?
Dziewczynkę. Bez dwóch zdań ;) Choć mąż mój zdecydowanie chciał chłopaka ;)  Tylko muszę przyznać, że kwestia płci była na tapecie bardzo krótko… Zaraz po tym, jak dowiedziałam się, że będzie syn – zupełnie nie myślałam w kategoriach „szkoda, że nie córka” :) Byłam bardziej skupiona na dobrym prowadzeniu się (ba! nawet piłam litrami mleko – którego nie cierpię ;)))) i trzymaniu kciuków za zdrowie synka :)

7. Czego najbardziej obawiałaś się przed zajściem w ciążę?
Kurcze, najgorsze jest to, że niczego :) Wydawało mi się naturalnym, że jak każda kobieta – prędzej czy później zajdę w ciążę… Jedyne wątpliwości, czy może małe obawy wiązały się z moim skrzywionym kręgosłupem – czy wytrzyma etc… Ale szybko sobie to wytłumaczyłam, iż  w razie czego – ciążę przeleżę – i tyle! ;) Jak się okazało, kręgosłup dał radę, a zawiodły płuca..  Jednak wiecie co? Myślę, że ten brak świadomości o zagrożeniach – spowodował, iż byłam ciągle dobrej myśli, że wszystko widziałam w jasnych kolorach.. Nie byłam zestresowana, nerwowa… A przecież będąc w ciąży – nasze dzieciątka czują wszystkie emocje swoich mam…

8. Czy popłakałaś się widząc nowo narodzone dziecko?
Eh, w którymś poście  już to opisywałam…
Nie płakałam, bo nie zobaczyłam Go… nie obudziłam się po narkozie przy cesarskim cięciu.. Zobaczyłam syna 11 dni po urodzeniu,  kiedy wypuścili mnie z OIOMu.. Chciałabym napisać, że byłam wzruszona, szczęśliwa… ale tak naprawdę byłam bardzo słaba, nawet nie miałam sił wziąć Go na ręce.. Te chwile pamiętam jak przez mgłę i strasznie, strasznie żałuję, że tak wyglądały nasze pierwsze momenty (notabene dwa dni później wylądowałam znowu w szpitalu i było naprawdę ciężko…)
No ale cóż zrobić, nie zawsze wszystko pięknie wygląda jak byśmy chcieli. Nie ma co się obracać za siebie  :) Czasu się nie cofnie, nic nie możemy zrobić więc trzeba żyć dalej!

9. Opisz swoje dzieci w 3 słowach.
Mój syn jest:
Wrażliwy (ma dobre serce, bardzo przejmuje się wszystkim, biedny będzie jak w związku trafi na herod babę :D )
Postrzelony (ehhh roztargnienie to Jego drugie imię, wszystko zapomina, gubi, wszędzie Go pełno i ma sto myśli na minutę )
Inteligentny (przy orzekaniu dysleksji przeszedł Syn mój badania – Jego wysokie IQ pani psycholog skomentowała tak: „niech Pani uważa – takie dzieci, każdą lukę wychowawczą wykorzystają w mig” … i serio tak jest! Mały cwaniaczek ;) Ciężki żywot Matki haha ;)

10. Co według Ciebie jest najlepsze w byciu rodzicem?
Chyba nie jestem w stanie napisać co jest najlepsze… Posiadanie dziecka, to jak jakby posiadanie sensu życia. Choć „posiadanie” to nie najlepsze słowo. Bo dziecko to nie przedmiot… to część nas, taki marudzący cud natury ;) Każdy dzień bycia rodzicem to wyzwanie, to ważne zadanie do wykonania. Jasne, że na co dzień o tym się nie myśli… ale ot – to takie naturalne – dzieci „plączą” nam się po d
omu ;) Robimy swoje, by zapewnić im jak najlepsze dzieciństwo..  Czas leci… najpierw martwimy się, żeby się nie wywróciło, potem żeby miało dobry start w edukacji, potem martwimy się, żeby chciało na czas wracać do domu (i żeby nie wygrało w bitwie na pyskowanie ;)))))
Ale kochamy – kochamy nad życie…i cóż – chyba znalazłam odpowiedź na to pytanie. Co jest najlepsze? Ta nieskończona, bezwarunkowa miłość.. to uczucie, kiedy mój nastolatek choć „zbuntowany”, wychodząc do szkoły rzuca… „cześć Mamo, kocham Cię…”

Bezcenne…. 


Do TAGu zapraszam Klaudię :) z bloga O Życiu i Żarciu i insta Klodikada




2 komentarze:

  1. Wzruszylam sie :) piszesz pieknie - prosto, naturalnie, z klasa i przede wszystkim - z serca :) Ja jestem dopiero na poczatku przygody zwanej macierzynstwem, mam tez podobne doswiadczenia okoloporodowe (nieoczekiwana preeklampsja w 8 miesiacu, nagla cesarka i potem 2tyg szpital z maluszkiem na oiomie wczesniakowym) i tez bardzo zaluje ze nie bylo jak w filmach czy ksiazkach-przytulenie malenstwa zaraz po przyjsciu na swiat. Ale lekarzowi udalo sie pocieszyc mnie jednym: wazne ze oboje ostatecznie bylismy zdrowi i przed nami cale zycie jako mama i syn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za piękne słowa... Nie ma co ukrywać.. właśnie takie posty lubię tworzyć najbardziej. Nie wymagają ode mnie żadnego wysiłku, bo faktycznie - ot wylewa się wszystko prosto z serca.
      Przykro mi, że też nie możesz powiedzieć "u mnie było idealnie", ale wiesz, każde doświadczenie (nawet to przykre) doświadcza nas, dodaje siły, hartuje.. Wierzę, że wszystko dzieje się po coś.. i wiem po sobie - te złe chwile szybko się zapomina :) Nasze dzieci wszystko nam rekompensują :)

      Może kiedyś opiszę całą mą historię... Po 12 latach zdecydowanie już nabrałam dystansu :) ;)

      Ciepło i serdecznie Cię pozdrawiam <3

      Usuń