Wspomagam
się instagramem – bo tam szybko i na temat. Ale z drugiej strony
to męczarnia! Ja – uwielbiająca dłuuuugie, rozwlekłe rozmowy –
muszę się ograniczyć do kilku zdań. Toć to tortura!
Dziś
chciałabym opisać Wam produkt, z tych, które bez skrupułów i
obaw mogę i chcę Wam polecić.
Mam
na myśli piankę bronzującą ST.Tropez.
Jako,
że pogoda w tym roku to istny rollercoaster – bo po bardzo zimnym
maju, tuż przy jego końcu nastąpiła pogoda iście letnia. I chyba
każda z nas – kobiet miała ten sam dylemat! Wciągnąć krótkie
gacie/spódniczkę i ukazać światu swe blade nóżęta? Czy też
kisić się w długich i czekać na okazję do ich opalenia..
Ja
postawiłam na to drugie. Z tym że… drogą na skróty. Z duszą na
ramieniu postanowiłam wreszcie otworzyć i wypróbować czekający
na to samoopalacz. W rezerwie miałam jeansy (gdyby próba okazała
się porażką) i do dzieła!
Olaboga!
To działa!
Serio,
serio… Aby powstrzymać się od tzw wodolejstwa (moje osobiste
przekleństwo :P ) wypiszę w punktach. Tym samym recenzja będzie
(mam nadzieję) krótka, rzeczowa i na temat.
1.
Aplikacja.
Bronzer
jest w postaci pianki. Za pomocą rękawicy (zrobionej jakby z
cieniutkiej gąbki) rozprowadzamy uprzednio nałożony na nią jeden
„psik” pianki bronzującej. Kolor jest konkretny więc nie ma
obaw, że nie rozróżnimy, gdzie nałożone, a gdzie nie..
2.
Zapach.
Taki
stereotyp mam w głowie, że samoopalacze śmierdzą. Taki
specyficzny, irytujący zapach.. Nawet nie mogę go do niczego
przyrównać. Ale każdy kto kiedykolwiek próbował to wie.
W
tym wypadku zaskoczenie. Nic nie śmierdzi. Jest delikatny zapach,
ale całkiem przyjemny. Po kilku godzinach, gdy zbliżyłam
rękę do nosa – faktycznie wyczułam ten charakterystyczny dla
samoopalaczy aromat, ALE nie jest on taki natrętny czy drażniący.
3.
Kolor.
Ten
punkt jest ot, tak dla picu. BO jak wiadomo, każdy ma inny odcień
skóry, inną karnację i to, że dla mnie kolor, który uzyskałam
po jednej aplikacji jest IDEALNY, może równie dobrze być
tragicznym dla kogoś innego.. Autentycznie moje nogi wyglądały jak
po powrocie z Majorki.. Żadnego pomarańczu, ostatniego Mohikanina,
wściekłej żółci – nic! Ładny, ciepły brąz..
4.
Sprawy techniczne.
Tu,
warto wspomnieć o olbrzymim plusie! Ostatnio zaaplikowałam piankę
na nogi (planując ubranie sukienki), po czym zmieniłam zdanie i
wskoczyłam w białe spodnie (przylegające do nóg)..
Dnia
następnego ze strachem zajrzałam „do środka” spodni... w obawie,
iż zobaczę brązowe zacieki na wnętrzu nogawek.. A tu
niespodzianka! Nic a nic. Żadnych plam.. No dosłownie mucha nie
siada! :)
Bardzo
fajne jest też to, że St.Tropez spłukuje się równomiernie… Po
prysznicu wychodzę bledsza, ale (na szczęście!) nie łaciata :D
Wadą
tego produktu, jest na pewno jego cena. Bo do najtańszych nie
należy. Standardowo w drogeriach drożej, ale na allegro znalazłam
w cenie ok 80zł (za 120ml). Dodatkowo trzeba kupić rękawicę (25
zł) – niestety osobno…
Podsumowując,
jestem produktem zachwycona! Bo prawda jest taka, że od lat do rąk
żadnego samoopalacza nie brałam – wiedziona naprawdę kiepskimi
doświadczeniami. Być może są na rynku tańsze wersje, a równie
dobre. Ja z pewnością nie zamierzam eksperymentować ;) Bo
pomarańczowe plamy z samoopalacza kojarzą mi się z największym
obciachem ever ;)
No i
jeszcze należy wspomnieć o jednym. Nakładać równomiernie
produkty samoopalające trzeba umieć, a raczej się naumieć :) Bo
to jednak sztuka. Zdecydowanie nie polecam robić tego w pośpiechu,
czy przed większym ważnym wyjściem. Lepiej wypróbować wcześniej,
by w razie niepowodzenia móc „zdrady” zakryć ;) Na kanałach
zagranicznych YouTube`erek widziałam, że są i takie, które gąbką
do make up`u nakładały ST.Tropez na twarz.. Ale ja jakoś nie
czuję się na tyle odważna ;) i wprawiona tym bardziej!
Tak
czy owak. Do czasu, kiedy będę mogła spędzić dzień nad wodą i
uzyskać „naturalnie” głębszy kolor skóry – zdecydowanie
będę się wspomagać tą pianką bronzującą… Szkoda kasy (i
zdrowia) na solarium ;)
fajny produkt :)
OdpowiedzUsuńojj tak! zdecydowanie :)
UsuńNie stosowałam, ale słyszałam wiele pozytywnych opinii o tym produkcie. Szkoda, że taka cena...
OdpowiedzUsuńTo największa wada tego produktu. Chociaż z drugiej strony tak już to jest, że jak coś dobre, to każą sobie za to słono płacić.
UsuńPewnie istnieje jakiś "odpowiednik" w dużo niższej cenie - chętnie go poznam :D