Jako, że – jak
przystało na prawdziwą kobietę – okazuje się, że nie mam w
czym chodzić…to rozglądam się też po sklepach (częściej tych
online, niż stacjonarnych), ot, tak by zobaczyć co modne, co
fajne...na czym warto oko zawiesić…
I jak co roku, mimo
naprawdę pozytywnego nastawienia do życia i świata – dopada mnie
lekkie przygnębienie.. Niestety choćbym nie wiem jak zaklinała
rzeczywistość (a może, choćbym nie wiem jak ją akceptowała) to
i tak muszę przyznać, że jako osoba, która nie ma idealnej
sylwetki muszę z wielu rzeczy zrezygnować. Ewentualnie mogę
popatrzeć i pomarzyć..
Oczywiście moja
sylwetka jest skrajnie „nienormalna” ;) Jak to kiedyś
powiedziałam na spotkaniu z Radzką (Radzka Radzi), jej książka
mnie nie dotyczy, bo ja ani gruszka, ani jabłko….a raczej makaron
świderek! :)))))))) No ale mogę się jedynie domyślać, że osoby
troszkę krąglejsze, czy ze śladowym bądź olbrzymim biustem czy
zwyczajnie za wysokie czy za niskie – też mają duży problem z
podążaniem za trendami..
Co mnie tym razem
skłoniło do takich refleksji? Ano najnowsza moda na urocze i
romantyczne bluzki, sukienki z odsłoniętymi ramionami.. W moim
wypadku, każdy centymetr materiału mniej – w okolicach pleców
jest nie do przyjęcia :( Kurcze jak mi żal! Te wszystkie zwiewne
romantyczne falbanki…. Ach już się w nich widzę! Niestety – w
sferze marzeń.
Oczywiście są też
takie boho romantico ;) które plecy zakryte mają, ale… cóż
gumka w pasie? Znowu odpada, znowu masakra.. Pomijam fakt, że mi
gumka w pasie, wypada w okolicy pośladków (a podobno małe jest
piękne ;))) , ale każda z nas, która nie ma idealnie płaskiego
brzucha – niestety wie co mówię. Sukienki z gumką w pasie – to
nie dla nas..
Ikoną mody nie
jestem, nie byłam i nigdy nie będę.. Ale czasem zwyczajnie
chciałabym móc wejść do sklepu i kupić coś co mi się podoba, a
nie coś co mi pasuje.. No, ale nie zawsze ma się to, co się chce.
Kombinuję zatem jak się da – tuniki noszę jak sukienki –
żakietów szukam najmożliwiej miękkich jak się da… no i wkładam
dużo serca w to, by wyglądać tak, by czuć się ze sobą dobrze.
Chyba zbliżam się
do końca.. i tak właściwie zastanawiam się czym jest ten tekst?
Apelem? Wołaniem o pomoc? Skargą? Chyba jedynie delikatnym
pożaleniem się na trudności bycia kobietą – mimo wszystko.. Bo
przecież nie mogę apelować, by firmy tworzyły ciuchy dla takich
osób jak ja...bo jestem raczej jednostką oryginalną, unikatową ;)
(i absolutnie nie piszę tego w kontekście zalet)
Wiem, że nawet
czytając posta, najczęściej i tak komentujecie na Insta, ale
chętnie poczytam o Waszych dylematach odzieżowych :) W ramach tzw.
grupy wsparcia ;)))
Ubrania to jedynie dodatek (mówi Ci to "ciuchoholik"). Masz brać to co Ci się podoba. Koniec z patrzeniem "nie dla mnie" - jest gumka w pasie? - to podszyj materiał będzie wyżej :) Ty makaron świderek, to, ja co? - pijana gruszka w rozkroku na świderkowej szynie? :D - nawiasem mówiąc, powinniśmy chyba dodać do mody kilka nowych sylwetek. - Co do Boho romantico itd - Kochana jest prosty "patent". Musisz zakupić materiał i oddać się w ręce pani krawcowej :) Nie ma nic lepszego od ubrania szytego na miarę. - Ja to w sklepach, niczym rybka w wodzie… Tylko pusty portfel potrafi mnie ocucić :D
OdpowiedzUsuń