piątek, 10 czerwca 2016

TRUDNO TAK, MODNĄ BYĆ....



Jak zawsze po zimie (a właściwie po zimnych dniach, bo skończyły się w maju!) zaczynam przeglądać szafę, zaczyna mi zależeć na jej odświeżeniu.. Zima niestety mnie do tego zniechęca, bo co mi po fajnej bluzce, sweterku….jak i tak człowiek skazany na tą wielką grubą kurtkę!

Jako, że – jak przystało na prawdziwą kobietę – okazuje się, że nie mam w czym chodzić…to rozglądam się też po sklepach (częściej tych online, niż stacjonarnych), ot, tak by zobaczyć co modne, co fajne...na czym warto oko zawiesić…

I jak co roku, mimo naprawdę pozytywnego nastawienia do życia i świata – dopada mnie lekkie przygnębienie.. Niestety choćbym nie wiem jak zaklinała rzeczywistość (a może, choćbym nie wiem jak ją akceptowała) to i tak muszę przyznać, że jako osoba, która nie ma idealnej sylwetki muszę z wielu rzeczy zrezygnować. Ewentualnie mogę popatrzeć i pomarzyć..

Oczywiście moja sylwetka jest skrajnie „nienormalna” ;) Jak to kiedyś powiedziałam na spotkaniu z Radzką (Radzka Radzi), jej książka mnie nie dotyczy, bo ja ani gruszka, ani jabłko….a raczej makaron świderek! :)))))))) No ale mogę się jedynie domyślać, że osoby troszkę krąglejsze, czy ze śladowym bądź olbrzymim biustem czy zwyczajnie za wysokie czy za niskie – też mają duży problem z podążaniem za trendami..

Co mnie tym razem skłoniło do takich refleksji? Ano najnowsza moda na urocze i romantyczne bluzki, sukienki z odsłoniętymi ramionami.. W moim wypadku, każdy centymetr materiału mniej – w okolicach pleców jest nie do przyjęcia :( Kurcze jak mi żal! Te wszystkie zwiewne romantyczne falbanki…. Ach już się w nich widzę! Niestety – w sferze marzeń.
Oczywiście są też takie boho romantico ;) które plecy zakryte mają, ale… cóż gumka w pasie? Znowu odpada, znowu masakra.. Pomijam fakt, że mi gumka w pasie, wypada w okolicy pośladków (a podobno małe jest piękne ;))) , ale każda z nas, która nie ma idealnie płaskiego brzucha – niestety wie co mówię. Sukienki z gumką w pasie – to nie dla nas..

Ikoną mody nie jestem, nie byłam i nigdy nie będę.. Ale czasem zwyczajnie chciałabym móc wejść do sklepu i kupić coś co mi się podoba, a nie coś co mi pasuje.. No, ale nie zawsze ma się to, co się chce. Kombinuję zatem jak się da – tuniki noszę jak sukienki – żakietów szukam najmożliwiej miękkich jak się da… no i wkładam dużo serca w to, by wyglądać tak, by czuć się ze sobą dobrze.

Chyba zbliżam się do końca.. i tak właściwie zastanawiam się czym jest ten tekst? Apelem? Wołaniem o pomoc? Skargą? Chyba jedynie delikatnym pożaleniem się na trudności bycia kobietą – mimo wszystko.. Bo przecież nie mogę apelować, by firmy tworzyły ciuchy dla takich osób jak ja...bo jestem raczej jednostką oryginalną, unikatową ;) (i absolutnie nie piszę tego w kontekście zalet)

Wiem, że nawet czytając posta, najczęściej i tak komentujecie na Insta, ale chętnie poczytam o Waszych dylematach odzieżowych :) W ramach tzw. grupy wsparcia ;)))





1 komentarz:

  1. Ubrania to jedynie dodatek (mówi Ci to "ciuchoholik"). Masz brać to co Ci się podoba. Koniec z patrzeniem "nie dla mnie" - jest gumka w pasie? - to podszyj materiał będzie wyżej :) Ty makaron świderek, to, ja co? - pijana gruszka w rozkroku na świderkowej szynie? :D - nawiasem mówiąc, powinniśmy chyba dodać do mody kilka nowych sylwetek. - Co do Boho romantico itd - Kochana jest prosty "patent". Musisz zakupić materiał i oddać się w ręce pani krawcowej :) Nie ma nic lepszego od ubrania szytego na miarę. - Ja to w sklepach, niczym rybka w wodzie… Tylko pusty portfel potrafi mnie ocucić :D

    OdpowiedzUsuń