A przynajmniej nie wkładać kija w
mrowisko..
Zauważyłam jednak, że akurat w tym
przypadku – szeroko pojętej „aborcji” - głos ten zabieram aż
nadto często. Wdaję się w dyskusje, na Fb, na Insta.. Choć nie
chcę – to jest silniejsze ode mnie. Nie potrafię przejść
obojętnie.
Postanowiłam więc wyrazić swoje
zdanie – raz, a porządnie. Inaczej chyba eksploduję ;)
Właściwie nie wiem od czego zacząć.
Sprawa budzi TAKIE emocje, że w głowie góruje chaos.. Może zacznę
od tego – że sprawa dotyczy mnie bezpośrednio. Nawet bardzo
bezpośrednio.
Wszyscy, którzy śledzą mojego
bloga, wiedzą, że był kiedyś wpis (bardzo ogólny), o moim
macierzyństwie. O cudzie narodzin i jego konsekwencjach.
Konsekwencje te, to m.in. fakt,
iż ewentualna kolejna
ciąża to dla mnie bardzo wysokie ryzyko bezpośredniego zagrożenia
życia.
Obecna ustawa – ten wypracowany
kompromis – dawały mi cień nadziei, że w przypadku gdyby
zawiodła antykoncepcja – miałabym wybór.. Mogłabym uratować
swoje życie. Dziś – przy perspektywie tej zmiany – jestem
przerażona chyba w równej mierze co zła.
Chwilami jak czytam komentarze innych
kobiet, które robią z takich przypadków matki-morderczynie –
przecieram oczy ze zdumieniem! Serio – wierzycie w to, że
usunęłabym dziecko z emocjami równymi wyciśnięciu pryszcza?!
Mam nadzieję, że NIGDY nie stanę
w obliczu takiej decyzji, bo nie
wiem.. nie wiem, jakbym to przeżyła. Mam wielkie serce, bez
mrugnięcia okiem pokochałabym i wychowałabym drugie, czy kolejne
dziecko.. i gdybym mogła, mój syn już miałby
rodzeństwo.. Ale – zdaję sobie sprawę, jakim egoizmem w moim
wypadku byłoby „zachowanie” ciąży – tylko dlatego, że chcę
mieć kolejne dziecko.. Co z moim synem? Czy to, że z dużym
prawdopodobieństwem straci najważniejszą osobę w swoim życiu –
mamę – to nie wystarczający powód, by podjąć tą dramatyczną
decyzję? Czy czyniła bym mnie podłym człowiekiem, mordercą?
Dziewczyny! Zastanówcie się czasem co piszecie…
Tu chodzi właśnie o to prawo wyboru,
bo każda sytuacja jest inna. Słyszy się o wielu wypadkach, gdzie
mamy przerywają leczenie chemią, by chronić dziecko. Bo ich życie
jest niczym w obliczu, życia tego nie narodzonego jeszcze potomka. I
też mają taki wybór. Mają do tego prawo. I
podziwiam je za to i nie wykluczam, że będąc bezdzietną – też
postąpiłabym podobnie. Bo jako mama, uważam że dziecko – to
sens życia.
Podobnie w przypadku perspektywy
urodzenia dziecka z wadami. I tu znowu pojawia się propaganda. Bo
litości! Nie chodzi tu o dzieciaki z rozszczepem podniebienia,
zespołem downa.. Takie dzieci mogą żyć normalnie. Sama jestem
tego przykładem. Nie jestem idealna. Ale żyję, na swoje
możliwości, życiem szczęśliwym. Ale jeśli przyszli rodzice
dowiadują się,
że ich dziecko nie ma szans na nawet cień
normalnego życia, że jego istnienie to będzie tylko wegetacja,
zależna od aparatur, bez kontaktu z otoczeniem. Nie wiem, naprawdę
nie wiem – czy nie powinna i taka kobieta mieć wyboru. Nie jestem
do końca przekonana. Bo każdy ma prawo do życia, jakim by ono nie
było.. Jednak… znowu czasem pewne doświadczenia kreują
światopogląd. Miałam tą nieprzyjemność leżeć na OIOM (nie
jeden raz)… i chyba nie ma
w mojej głowie gorszych wspomnień. To
uczucie, kiedy człowiek leży, obdarty z godności, zależny od
innych, nie mogący wyrazić uczuć, wykrztusić słowa, zrobić
cokolwiek samemu – podłączony do kabli, rur… Przysięgam –
kilka dni – i w głowie dudni tylko jedna myśl! Proszę dajcie mi
coś na sen – nie chcę być świadoma! To był koszmar, ból, nie
fizyczny, bezradność,
i naprawdę mimo cudownej opieki personelu,
to był KOSZMAR! I ja, jako matka, mając świadomość, że całe
życie mojego dziecka miałoby TAK wyglądać… chyba nie chciałabym
mu takiego losu zgotować… Miłość jest cudowna, ale też jest
egoistyczna. I to jest chyba taki przypadek. Nie bez powodu, ciągle
używam słowa „chyba”, bo tylko wtedy, kiedy stajemy w obliczu
takiej sytuacji, możemy sobie wyobrazić „jak to jest”.. Będąc
w ciąży i wiedząc, iż moje dziecko przyjdzie na świat tylko po
to by umrzeć. Pewnie chciałabym być z nim do końca.
Ale naprawdę
NIE WIEM! Co czuje się w takich sytuacjach i jak człowiek
zareaguje. Są rzeczy, których nie można przewidzieć.
Kwestia gwałtów. Ok. Standardowo,
rozważając każdą sytuację i kreując opinię – staram się
postawić w danej sytuacji. Uważam siebie za osobę silną
psychicznie. WYDAJE mi się,
że potrafiłabym przekuć
tę podłość w coś dobrego (lata praktyk! ;)) Pewnie skupiłabym
się na budzącym się we mnie życiu i z chwilą jego przyjścia na
świat – całe emocje przekułabym na miłość do niego. Ale to
ja. I to ja – hipotetycznie. Co z kobietami, które nie będą
potrafiły zapomnieć o tym koszmarze, o brutalności.. i przerodzi
się ona w odrazę do dziecka?
Co z 12 letnimi dziewczynkami? Takie
rzeczy się dzieją i naprawdę – nie wszystko jest czarne lub
białe. Dlatego wybór i obecna ustawa – dają szansę tym trudnym
przypadkom.
I jeszcze jedno… Jestem matką i
uważam dzieci za największy skarb. Ale zastanawia mnie ten temat.
Może nie w ogóle temat. Raczej kolejność występowania. Czy
politycy nie powinni najpierw zająć się systemem adopcyjnym?
Usprawnieniem go? Ułatwieniem procedur, które dziś wiele rodzin
odstraszają? Czy nie powinien przygotować zaplecza dla rodzin z
dziećmi
z ciężkimi niepełnosprawnościami? Dlaczego dziś w
mediach społecznościowych rodzice rozpaczliwie błagają o pomoc w
leczeniu, bo NFZ nie refunduje? Stwórzcie Szanowni Politycy dobre
warunki, a wierzcie, że każda normalna matka zechce
wydać na świat swe dziecko – niezależnie jakie by ono miało nie
być.
Normalna. Bo nie czarujmy się!
Aborcji dokonuje się cały czas. Nie tej ze wskazaniem. Tylko też
takiej „bo jeszcze nie jestem gotowa”, bo „jestem młoda i mam
czas”.. I to, że nie robią jej
w szpitalach, nie
oznacza, że jej nie ma. Zawsze znajdą się kobiety, które bez
mrugnięcia okiem pozbędą się problemu. Drodzy komentarzowi
dyskutanci – wrzucacie takie Panie do jednego worka z tymi, dla
których perspektywa przerwania ciąży jest najgorszym dramatem
w
życiu..
Jaka to jest hipokryzja. Podnosi się
temat, iż rodzice mają prawo decydować o tym, czy szczepić
dziecko (choć może to narazić społeczeństwo na powrót niegdyś
śmiertelnych chorób), a kobiety nie mają prawa zdecydować czy
chcą poświęcić swoje życie dla potomstwa. I podkreślam – nie
chodzi mi o sytuacje własnego „widzimisię”..
Nie będę tutaj rozpisywać się,
niczym specjalista medycyny położniczej, że do danego tygodnia,
to tylko drobiazg. Aborcja to koszmar. Każdy kto miał okazję
widzieć filmik (których zresztą jest sporo w internecie) z takiego
zabiegu….wie, że to po prostu… nawet nie potrafię znaleźć
słów… Nikt nie powinien bawić się w Boga, wyrocznię… Ale
idąc tym tokiem myślenia. Nie powinniśmy w ogóle się leczyć. Bo
skoro jesteśmy chorzy…to widocznie tak miało być? Powinniśmy
umrzeć? To chyba tak nie działa. Nie wiem jak to działa. Wiem na
pewno, że każdy ma swoje sumienie. I chcę wierzyć, że
danie wyboru kobiecie – nie oznacza, iż teraz wyjdzie
z każdej z
nas potwór.
Nie chciałabym być w skórze osoby,
która musi podjąć taką decyzję. Mogę sobie tylko wyobrazić jak
jest trudna, dramatyczna i rozpaczliwa. Ale dobrze wiem, że co dzień
wiele matek staje w tej sytuacji. Dlatego proszę! Zastanówcie się
czasem co piszecie. Wyzywanie kogoś od morderców.. od bezdusznych…
Dla Was być może to tylko komentarz, dwa zdania wrzucone do
internetu.. ale dla kogoś, kto MA SERCE w obliczu utraty dziecka, to
jakby kolejny cios, kopnięcie leżącego..
Chyba kończę. I chyba mi ulżyło.
Owszem, mogłabym jeszcze wyrazić swoje zdanie na temat tego
„wspaniałego” zaangażowania kościoła w sprawę. Ale chyba
szkoda nerwów. Cóż – czasem mam wrażenie, że liczy się tylko
władza, a my zwykli szarzy ludzie, jesteśmy marionetkami, którymi
ktoś się zwyczajnie bawi.. Gra na uczuciach, emocjach. Rozwarstwia
społeczeństwo..
Zgadzam się z Tobą i również nie rozumiem takiego rozpatrywania sprawy jako ogółu. Każdy jest inny i ma prawo do swojego wyboru.
OdpowiedzUsuńDzięki! Cieszę się, że nie jestem ze swoimi poglądami sama :)
Usuń