Musiałam, po prostu musiałam napisać tego posta… Ogólnie nie mam zwyczaju mówić o sprawach tak
pesymistycznych jak choroby – sami wiecie, mimo, że mi towarzyszą od zawsze –
nie są pępkiem mojego wszechświata :)
Mam kryzys. Kryzys zdrowotny. Moi InstaFollowers już wiedzą –
przyplątało się zapalenie oskrzeli. W zasadzie nie jest to koniec świata. Oj,
antybiotyk, syropek i kocyk i po sprawie! No właśnie z tym, że nie w moim
przypadku..
Bardzo kiepsko się czuję, nie tylko fizycznie, ale i
psychicznie – gdzieś z tyłu głowy czai się najzwyklejszy strach. Dlaczego?
Równo dwa lata temu historia była podobna i niestety przykre wspomnienia
wróciły..
Wiem, że znacie mnie już troszkę i wiecie, że jestem
Naczelną Optymistką Kraju ;) Mam dużo radości w sobie, pozytywnej energii (właśnie!
energii) i że wszędzie mnie pełno. Niestety tak to już u mnie wygląda – czerpię
garściami z życia, ale są momenty kiedy wszystko się zatrzymuje i moje życie…
jest po prostu zagrożone. Raczej o tym nie mówię (bo po co?), ale mam
przewlekłą niewydolność oddechową. Na co dzień oznacza głównie, że szybciej niż
przeciętny człowiek się męczę. Próg wysiłkowy u mnie wypada bardzo, bardzo
nisko …(podobnie jak wzrost, haha), ale poza tym – daję radę! :)
Jedynie w takich właśnie przypadkach – kiedy pojawia się infekcja,
wszystko odbywa się ze zdwojoną siłą. Tak jak pisałam wcześniej – dwa lata
temu, w lutym, przeziębienie z prędkością światła zmieniło się w zapalenie
płuc. Po trzech dniach brania antybiotyku, wylądowałam w szpitalu… na oddziale
OIOM, pod respiratorem. Kiepsko było i nie zanosiło się, że będzie
lepiej.. Jednak, mimo, że nieprzytomna…to
jak zwykle – WALCZĄCA J
Cóż, kocham życie jak mało kto i nie dam go sobie tak łatwo zabrać ;)))))))))
Oj wiele razy usłyszałam z ust lekarzy, że mam bardzo silną wole życia… No i znowu wylizałam się i wróciłam do formy.. :)
No i niestety znowu mnie dopadło. Wczoraj myśli miałam
raczej pesymistyczne, bo poprawy nie było żadnej.. Dziś jest trochę lepiej, bo
widzę małą, maleńką poprawę i jest szansa, że się wykuruję bez większych
sensacji..
Ale w sumie jaki był cel pisania tego posta? Wczoraj był
kryzys największy. Jak wiecie – wrzuciłam informację o chorobie na Insta… i
muszę przyznać, że przyszło mi się nawet trochę wzruszyć.. Pofrunęło do mnie
tyle ciepłych słów, życzeń zdrowia.. – do końca dnia spływały kolejne.. Może
dla „znanych” blogerek, youtuberek to normalne – pod postem po 300 komentarzy,
nawet nie sposób na nie odpisać (a przynajmniej tego nie robią ;)))), ale mnie
to rozczuliło.. Wiadomości, komentarze od osób, które …..np. nigdy się nie
udzielały – ot, obserwowały moje konto, cichutko, ukradkiem ;) Okazało się, że
dla nich i wielu osób „z sieci” moja osoba nie jest obojętna. Bardzo to
doceniam i szczerze dziękuję.. Potraficie dodać otuchy, oj potraficie :))))))))))))))
Dzięki za to, że jesteście :)
<3
Pozdrowienia spod kocyka :)
OLA – Kobieta Walcząca hihi !!!
Kobieto walcząca, żadnych powtórek z przeszłości! :) Jutro musisz się poczuć jeszcze lepiej :>
OdpowiedzUsuńZagryź tę chorobę :)
Nooo cóż. Robię co mogę. Choć narazie sukcesów brak.. ;)
UsuńWszystko będzie dobrze. Jesteś cudownym Promyczkiem, pokonasz czarne chmury. Zdrowiej i odpoczywaj.
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana :**
UsuńStaram się, staram wykurować...ale łatwo nie będzie ;)
Trzymam termometr jako kciuk na szczęście :-)
OdpowiedzUsuńhihi super!! :) Dobry pomysł :)
UsuńOlu, trzymaj się kochana! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki śliczne :) :****
UsuńWłaśnie Olu zdrowiej szybciutko :)
OdpowiedzUsuńzdrowka i powrotu do formy
Szybko to się nie da ;) Ale....byle skutecznie :)
UsuńDzięki :*
Dasz radę ! Kto jak nie ty !
OdpowiedzUsuńTo samo sobie powtarzam ;)))
UsuńWspółczuję. Wracaj do formy. Ja ostatnio w weekend nie umiałam spać, bo mnie w gardle drapało. Poszłam do apteczki po płyn do płukania gardła to dziadostwa odkręcić nie umiałam. Bite 30 minut walczyłam. Dobrze, że ojciec akurat nie spał to mi to otworzył. :D Zrób se wodzionkę, albo jakiś sok z cytrusami mi to pomaga.
OdpowiedzUsuńhiihhii ah te zaklejone zakrętki ;))))
UsuńWspomagacze naturalne u mnie na porządku dziennym... Miodek, cytrynka, czosneczek... wszystko jest. Główny problem jest taki - żeby antybiotyk wreszcie zaczął działać.. :)
Dzięki :**
Ola, co się martwisz - i tak dasz radę :) Wierze w Ciebie, Twoją siłę i możliwości! :)
OdpowiedzUsuńHa!! Chyba słowa prorocze, bo idzie ku lepszemu... Powolutku odzyskuję siły :D
UsuńBędzie dobrze! Optymizm przede wszystkim :)
Buźka!! :*
Masz racje Olu "SZLACHETNE ZDROWIE NIKT SIE NIE DOWIE , JAKO SMAKUJESZ , AŻ SIE ZEPSUJESZ " doceniam życie i zdrowie bo straciłam zdrowie i powoli wracam do niego :) wcześniej nie widziałam sensu w słowach Jana Kochanowskiego , teraz widzę sens i doceniam .
OdpowiedzUsuńszybkiego powrotu do zdrowia , kuruj się :)
Dzięki :)
UsuńTrochę prawdy jest w słowach, że zdrowy chorego nigdy nie zrozumie..Trudno mieć o to pretensje.. Dopiero jak człowiek musi zmierzyć się z chorobą - wówczas widzi, jaką wartością jest "szlachetne" zdrówko :)
Ale nikomu tego nie życzę i niech jak najmniej osób tego doświadcza :)
A Tobie życzę szybkiego powrotu do formy i ....serdecznie pozdrawiam :) :***