czwartek, 19 lutego 2015

SZLACHETNE ZDROWIE....




Musiałam, po prostu musiałam napisać tego posta…  Ogólnie nie mam zwyczaju mówić o sprawach tak pesymistycznych jak choroby – sami wiecie, mimo, że mi towarzyszą od zawsze – nie są pępkiem mojego wszechświata :)
 
Mam kryzys. Kryzys zdrowotny. Moi InstaFollowers już wiedzą – przyplątało się zapalenie oskrzeli. W zasadzie nie jest to koniec świata. Oj, antybiotyk, syropek i kocyk i po sprawie! No właśnie z tym, że nie w moim przypadku..
Bardzo kiepsko się czuję, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie – gdzieś z tyłu głowy czai się najzwyklejszy strach. Dlaczego? Równo dwa lata temu historia była podobna i niestety przykre wspomnienia wróciły.. 

Wiem, że znacie mnie już troszkę i wiecie, że jestem Naczelną Optymistką Kraju ;) Mam dużo radości w sobie, pozytywnej energii (właśnie! energii) i że wszędzie mnie pełno. Niestety tak to już u mnie wygląda – czerpię garściami z życia, ale są momenty kiedy wszystko się zatrzymuje i moje życie… jest po prostu zagrożone. Raczej o tym nie mówię (bo po co?), ale mam przewlekłą niewydolność oddechową. Na co dzień oznacza głównie, że szybciej niż przeciętny człowiek się męczę. Próg wysiłkowy u mnie wypada bardzo, bardzo nisko …(podobnie jak wzrost, haha), ale poza tym – daję radę! :)
 
Jedynie w takich właśnie przypadkach – kiedy pojawia się infekcja, wszystko odbywa się ze zdwojoną siłą. Tak jak pisałam wcześniej – dwa lata temu, w lutym, przeziębienie z prędkością światła zmieniło się w zapalenie płuc. Po trzech dniach brania antybiotyku, wylądowałam w szpitalu… na oddziale OIOM, pod respiratorem. Kiepsko było i nie zanosiło się, że będzie lepiej..  Jednak, mimo, że nieprzytomna…to jak zwykle – WALCZĄCA J Cóż, kocham życie jak mało kto i nie dam go sobie tak łatwo zabrać ;))))))))) Oj wiele razy usłyszałam z ust lekarzy, że mam bardzo silną wole życia…  No i znowu wylizałam się          i wróciłam do formy.. :)
 
No i niestety znowu mnie dopadło. Wczoraj myśli miałam raczej pesymistyczne, bo poprawy nie było żadnej.. Dziś jest trochę lepiej, bo widzę małą, maleńką poprawę i jest szansa, że się wykuruję bez większych sensacji..

Ale w sumie jaki był cel pisania tego posta? Wczoraj był kryzys największy. Jak wiecie – wrzuciłam informację o chorobie na Insta… i muszę przyznać, że przyszło mi się nawet trochę wzruszyć.. Pofrunęło do mnie tyle ciepłych słów, życzeń zdrowia.. – do końca dnia spływały kolejne.. Może dla „znanych” blogerek, youtuberek to normalne – pod postem po 300 komentarzy, nawet nie sposób na nie odpisać (a przynajmniej tego nie robią ;)))), ale mnie to rozczuliło.. Wiadomości, komentarze od osób, które …..np. nigdy się nie udzielały – ot, obserwowały moje konto, cichutko, ukradkiem ;) Okazało się, że dla nich i wielu osób    „z sieci” moja osoba nie jest obojętna. Bardzo to doceniam i szczerze dziękuję.. Potraficie dodać otuchy, oj potraficie :))))))))))))))


Dzięki za to, że jesteście :) <3

Pozdrowienia spod kocyka :)

OLA – Kobieta Walcząca hihi !!!


18 komentarzy:

  1. Kobieto walcząca, żadnych powtórek z przeszłości! :) Jutro musisz się poczuć jeszcze lepiej :>
    Zagryź tę chorobę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo cóż. Robię co mogę. Choć narazie sukcesów brak.. ;)

      Usuń
  2. Wszystko będzie dobrze. Jesteś cudownym Promyczkiem, pokonasz czarne chmury. Zdrowiej i odpoczywaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kochana :**

      Staram się, staram wykurować...ale łatwo nie będzie ;)

      Usuń
  3. Trzymam termometr jako kciuk na szczęście :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Olu, trzymaj się kochana! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie Olu zdrowiej szybciutko :)
    zdrowka i powrotu do formy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybko to się nie da ;) Ale....byle skutecznie :)

      Dzięki :*

      Usuń
  6. Współczuję. Wracaj do formy. Ja ostatnio w weekend nie umiałam spać, bo mnie w gardle drapało. Poszłam do apteczki po płyn do płukania gardła to dziadostwa odkręcić nie umiałam. Bite 30 minut walczyłam. Dobrze, że ojciec akurat nie spał to mi to otworzył. :D Zrób se wodzionkę, albo jakiś sok z cytrusami mi to pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hiihhii ah te zaklejone zakrętki ;))))

      Wspomagacze naturalne u mnie na porządku dziennym... Miodek, cytrynka, czosneczek... wszystko jest. Główny problem jest taki - żeby antybiotyk wreszcie zaczął działać.. :)

      Dzięki :**

      Usuń
  7. Ola, co się martwisz - i tak dasz radę :) Wierze w Ciebie, Twoją siłę i możliwości! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha!! Chyba słowa prorocze, bo idzie ku lepszemu... Powolutku odzyskuję siły :D

      Będzie dobrze! Optymizm przede wszystkim :)

      Buźka!! :*

      Usuń
  8. Masz racje Olu "SZLACHETNE ZDROWIE NIKT SIE NIE DOWIE , JAKO SMAKUJESZ , AŻ SIE ZEPSUJESZ " doceniam życie i zdrowie bo straciłam zdrowie i powoli wracam do niego :) wcześniej nie widziałam sensu w słowach Jana Kochanowskiego , teraz widzę sens i doceniam .
    szybkiego powrotu do zdrowia , kuruj się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)

      Trochę prawdy jest w słowach, że zdrowy chorego nigdy nie zrozumie..Trudno mieć o to pretensje.. Dopiero jak człowiek musi zmierzyć się z chorobą - wówczas widzi, jaką wartością jest "szlachetne" zdrówko :)
      Ale nikomu tego nie życzę i niech jak najmniej osób tego doświadcza :)

      A Tobie życzę szybkiego powrotu do formy i ....serdecznie pozdrawiam :) :***

      Usuń